Co nauka mówi o zdrowej żywności

Choć to smutna prawda, to jednak faktem jest, że mnóstwo ludzi chce zarobić na naszej chęci dbania o swoje zdrowie. W praktycznie każdym supermarkecie znajdziemy szeroki wybór różnego rodzaju produktów na tzw. zdrowych półkach. Ile mają one faktycznie wspólnego z naszym zdrowiem, a ile z chorymi marżami (i dużymi zyskami) jakie często im towarzyszą?

 

 Rynek pro-zdrowotnych produktów to kopalnia złota

 
Gdzieś pomiędzy trzydziestym a czterdziestym rokiem życia często spada na nas objawienie: nie jesteśmy nieśmiertelni. A to zaczynają boleć plecy, a to kolano, komu innemu lekarz powiedział że ma stracić 30 kilogramów bo jak nie, to padnie przed 60-tką. Efektem tego jest stan zdrowiowstąpienia, czyli wejścia na zdrowszą ścieżkę życia. I tu okazuje się, znaleźliśmy się nagle na celowniku bardzo dużej grupy firm i korporacji, dla których staliśmy się potencjalnym targetem. Bo jak oni się dobrze wysilą, żeby nam zareklamować coś, co w ich mniemaniu pomoże nam w uzyskaniu/utrzymaniu cennego zdrowia, to my prawdopodobnie w pewnym momencie to kupimy! Poczynając od żywności (majonez wzbogacony omega-3 czy naturalne, wyciskane ręcznie soki owocowe których wcześniej nie tknęliśmy się palcem) poprzez różnego rodzaju ziołowe preparaty, aż po suplementy mające pomóc nam osiągnąć lepszą formę.

Jeżeli przyjmiemy, że definicją zdrowego produktu jest to, że w sposób pozytywny wpływa on na długość naszego życia i ogranicza szanse zachorowania, to wkraczamy w strefę, gdzie pomimo ogromu badań nie dało się znaleźć wielu pozytywnych odpowiedzi. Nie zrozum mnie źle, wiemy co pozwoli nam wykorzystać swój potencjał na długie życie – umiarkowanie w jedzeniu, brak nadwagi, regularny trening siłowy i cardio – ale poza tym… Okazuje się, że poza tymi podstawowymi prawdami, które zna chyba każdy z nas bardzo niewiele jest rzeczy, które mają wpływ na statystyczne wydłużenie życia. Z kolei utrzymanie zdrowia jest przede wszystkim kwestią unikania tego, co organizmowi szkodzi – raczej niż wzbogacania go suplementacyjnie lub poprzez zakup specjalnych produktów ze „zdrowej” półki. Oczywiście zdarzają się sytuacje gdy suplementacja np. konkretnej witaminy jest uwarunkowana medycznie, ale mówię tu raczej o zakupach w celu prewencyjnym.

Napisałem wyżej „prawie nic nie wpływa na statystyczne wydłużenie życia” ponieważ istnieją dane sugerujące, że być może utrzymywanie deficytu kalorycznego (nawet niewielkiego) lub tymczasowe głodówki (tudzież diety imitujące je, tak jak PSMF) są w stanie spowolnić proces starzenia, dzieje się tak w przypadku zwierząt laboratoryjnych. Ale do naukowego udowodnienia tej hipotezy na ludziach jest jeszcze bardzo daleko, dotychczasowe próby nie są jednoznaczne, choć wykazują zdecydowanie pozytywny wpływ tego podejścia na organizm.

Uwaga: spowolnienie starzenia nie oznacza zwiększonej długości życia (ale nie wyklucza tego). Niemniej regularny deficyt kaloryczny ma prawdopodobnie więcej właściwości pro-zdrowotnych niż wszystkie suplementy i produkty ze zdrowych półek razem wzięte. PSMF = dieta o bardzo niskiej kaloryczności z wysoką podażą białka.

 

 

Być zdrowym i żyć jak najdłużej wcale nie jest trudno

 

Dlaczego tak trudno naukowcom znaleźć substancje, które pomogą zmniejszyć nasze szanse zachorowania na np. raka i zwiększyć długość naszego życia? Dzieje się tak, ponieważ zarówno długość życia jak i predyspozycje do wielu chorób są w dużej mierze uwarunkowane genetycznie, więc dopóki nie robimy wszystkiego aby zwiększyć swoje szanse na przedwczesny zgon (objadamy się, pijemy dużo alkoholu, palimy papierosy, unikamy ruchu itd.) to mało co jest w stanie znacząco wpłynąć na to, jak długo będziemy żyć. Dbając o nasze odżywianie i aktywność, automatycznie dbamy również o odporność organizmu i konsekwentnie upewniamy się, że dożyjemy górnych granic tego, co natura dla nas przewidziała.

Gdy przeczytasz na opakowaniu jakiegoś produktu bądź reklamie „naturalnie dobre” lub jakąkolwiek inną aluzję zdrowotną mającą uruchomić Twój mechanizm samozachowawczy i nakłonić Cię do zakupu (bo przecież chcesz dla siebie dobrze, prawda?) to miej powyższe na uwadze. Jeżeli kupujesz dany produkt dlatego, że liczysz na to że przedłuży Twoje życie lub zredukuje szansę zachorowania, to prawdopodobnie tak się nie stanie – a przynajmniej nic nie sugeruje, że obecne na rynku produkty mają takie właściwości. Istnieje specjalny odłam dietetyki zwany immunożywieniem, którego celem jest znalezienie substancji, które wspomagają nasz system odpornościowy i zmniejszają szanse na zachorowanie. Jak do tej pory, dziesiątki lat badań naukowych pokazały, że dieta bogata w polifenole (źródło: warzywa, owoce) ma pozytywne wpływ na poprawę odporności i statystyczne obniżenie śmiertelności, podobnie jest z konsumpcją 30-70 gram węglowodanów okołotreningowo (przynajmniej w kwestii zwiększenia odporności). To w zasadzie tyle z potwierdzonych efektów. Coś poza tym? Produkty takie jak kwasy EPA/DHA, pre- i probiotyki, beta-glukany, witamina D, glutamina czy bydlęca siara nie mają dobrego wsparcia naukowego – badania pokazują sprzeczne rezultaty, mogą więc pomóc – albo i nie. Produkty bio, suplementacja witaminą E i C, multiwitaminą, konkretnymi aminokwasami czy ziołowe preparaty  – dowód naukowy obecnie nie wskazuje, by zwiększały one odporność czy wydłużały życie, choć np. produkt bio może smakować lepiej, a preparat ziołowy może poprawić jakość naszego snu.

 

Typowy reklamowy slogan pro-zdrowotnych produktów. Zauważ jednak brak jakichkolwiek jednoznacznych twierdzeń w stylu „lepsze dla zdrowia”. No i oczywiście, wszechobecne listki.

 

Produkty żywnościowe i suplementy ze „zdrowej” półki nie mają potwierdzonego naukowo wpływu na długowieczność czy zdrowie, dlatego też nie zauważysz na opakowaniu nigdy „statystycznie wydłuża życie” lub „zmniejsza szansę zachorowania na raka”. Nie czyni ich to bynajmniej bezwartościowymi – po prostu nie nadaje im żadnych wyjątkowych właściwości. Gwarantuję Ci, gdyby tylko producenci mieli choć minimalne podstawy do użycia takich haseł, zrobiliby to! Pomyśl tylko, jak wpłynęłoby by to niesamowicie na ich sprzedaż. Zamiast tego bazują oni na zielonych czy brązowych opakowaniach, symbolach listków i odpowiednio sformułowanych sloganach, które mają sugerować zdrowotne właściwości i nakłonić nas tym samym do zakupu.

Z dietetycznego punktu widzenia, na dzisiejszy stan wiedzy moja rada jest bardzo prosta: jedzmy dużo warzyw i owoców, co 3 miesiące stosujmy 4-8 tygodni deficytu kalorycznego. Nie dość, że takie podejście zmniejsza szansę zachorowania na różne paskudztwa, to jeszcze pomoże nam wyglądać i czuć się lepiej, oraz – potencjalnie – rozciągnie genetyczny potencjał na długość życia ponad typowe granice. Z fizycznego punktu: przede wszystkim systematyczny wysiłek! Trening całego ciała na siłowni 2-3 razy w tygodniu, do tego przynajmniej 90 minut średnio-intensywnego cardio (to mniej niż 15 minut dziennie).  Dzięki temu zachowamy pełnię sprawności nawet w podeszłym wieku, a w końcu nie chcemy żyć dłużej po to, żeby nie móc z tego życia korzystać!

 

– Konrad