Transformacja sylwetki: takie są fakty

 

Na zdjęciu powyżej widać mężczyznę, który z otyłego, w zasadzie pozbawionego mięśni osobnika zamienia się w ikonę fitnessu, można nawet powiedzieć – kulturystyki sylwetkowej. Czy jest to faktycznie możliwe w tak krótkim okresie czasu?

Zupełnie jak Ksiązę Adam, który bierze do ręki miecz i staje się He-Man’em – gdyby tylko Adam zaczynał z nadwagą i w przeciągu chwili zrzucał 20kg fatu budując przy tym 5-6kg suchego mięśnia a zmiana ta trwała niecałe 4 miesiące zamiast kilku sekund 🙂

Redukcją wagi i budową sylwetki oraz tematami z nimi związanymi interesuję się od 16 lat, w tym czasie widziałem wiele niesamowitych transformacji jakie wywołać może determinacja oraz dobrze zaplanowane odzywianie i trening siłowy, zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Zresztą jak może już wiecie sam mam jedną taką za pasem, a więc na własnej skórze dodatkowo odczułem co jest możliwe a co zaczyna wkraczać w obszar fantastyki naukowej.

 

Jak najszybciej vs. stopniowo

 

Cechą każdej dobrej transformacji jest oczywiście błyskawiczna utrata kilogramów i wydobycie na wierzch muskulatury (w moim przypadku głównie ścięgien he he). Dramatyczny efekt osiąga się poprzez manipulację deficytem kalorycznym oraz wszelkie możliwe sposoby redukcji apetytu. Czy jednak jest to właściwie podejście?

Wielu ludzi o których wiem, że zrzucili dużo wagi w krótkim okresie czasu boryka się później z niesamowitymi napadami głodu i nieposkromionym apetytem. Wiecie ile zajęło mi dojście do momentu w którym mój apetyt się ustabilizował ostatecznie po utracie 20kg?

Ponad rok czasu.

Tak jest, przez ponad rok byłem zmuszony trzymać wagę w granicach 2kg tej najniższej, gdyż w momencie gdy tylko próbowałem przybrać cokolwiek (np. zbudować mięśnie) moje ciało priorytetyzowało odbudowę tkanki tłuszczowej a tkanki mięśniowej przybierałem tyle co kot napłakał. Nie wspominając już o tym, ile miesięcy nie mogłem osiągnąć nasycenia głodu pomimo jedzenia prawie 3000 kalorii na dobę, co było moją ilością na utrzymanie ówczesnej wagi przy czterech treningach siłowych w tygodniu.

Działo się tak ponieważ im szybciej tracimy wagę, tym gwałtowniej uruchamia się zawsze obecny w tle mechanizm set-pointu, czyli ustalonego poziomu wagi i tkanki tłuszczowej z którym nasz organizm czuje się komfortowo. Fenomen ten pierwszy raz został udokumentowany w eksperymencie głodówkowym w Minnesocie przeprowadzonym w latach 1944-45, gdzie po sześciomiesięcznej utracie wagi przy pokryciu zapotrzebowania dobowego jedynie w 50% (czyli średnio około 1200 kalorii/doba) i doprowadzeniu większości uczestników do skrajnego odtłuszczenia (średnio 6% tkanki tłuszczowej) potrafili oni jeść nawet 10000 kalorii dziennie przez miesiąc nie odczuwając w ogóle nasycenia głodu. Co ciekawe, pomimo utraty sporej ilości tkanki mięśniowej, powracająca waga była w ogromnej większości tkanką tłuszczową a tylko minimalnie – mięśniami.

Badania z ostatnich dwóch lat przeprowadzone na uczestnikach brytyjskiego programu „Biggest Loser” którzy tracili ogromną ilośc wagi w krótkim czasie wskazują, że stabilizacja w okolicach nowego, niskiego set-pointu trwa właśnie około jednego roku.

Tracąc wagę powoli pozwalamy organizmowi na stopniowe przyzwyczajanie się do coraz niższego poziomu tkanki tłuszczowej, co ma gigantyczny wpływ na to jak będziemy się czuli po jej utracie, ile nerwów i walki ze sobą będzie kosztować nas utrzymanie ciężko wypracowanego wyglądu.

Nie jesteśmy w stanie całkowicie uniknąć reakcji wzrostu apetytu po utracie wagi, ale kontrolując tempo owej utraty jesteśmy w stanie oszczędzić sobie prawdziwej męczarni, sytuacji w której nasz głód nigdy nie jest zaspokojony. Często kończy się to przybraniem większej ilości wagi niż ta, którą utraciliśmy (co zostało pokazane we wspomnianym już eksperymencie).

 

Jak więc radzą sobie „transformersi” po imponującej utracie wagi?

 

Wariantów jest kilka:

a) nie radzą sobie (czyli waga wraca im z powrotem w całości lub dużej częsci) po czym słuch o nich ginie a zostają jedynie zdjęcia w internecie z „udanej” utraty wagi. Do tej kategorii zalicza się ogromna większość ludzi którzy tracą wagę szybko i osiągają spektakularne efekty w krótkim czasie

b) wspomagają się środkami hamującymi apetyt i wpływającymi na przemianę materii – takich jest wiele, wszystkie nielegalne a część jest tak niebezpieczna (np. DNP), że ich użycie łatwo może zakończyć się przedwczesnym zgonem (Aziz Shavershian aka Zyzz zmarł w tajskiej saunie w wieku 22 lat na skutek przedawkowania DNP)

c) wspomagają się sterydami, z których najbardziej popularnym do tego celu jest Trenbolone, popularnie zwany Trenem. Transformacja sylwetki w której osoba kończy z dużo większą ilością mięsni „po” niż „przed” często zasponsorowana jest użyciem tego środka.

d) skupiają całe swoje życie wokół utrzymania nowej wagi (tak jak zrobiłem ja, pomimo tego że utrata wagi 20kg zabrała mi pół roku a więc wcale nie tak krótko) co de facto oznacza kolejne wiele miesięcy nowej diety, wcale nie łatwiejszej – a może nawet trudniejszej.

 

Co więc powinniśmy zrobić? Uzywajmy zdjęć i filmów z robiącą wrażenie zmianą sylwetki jako motywacji, nie drogowskazu. Nie próbujmy we wszystkim naśladować innych, gdyż nigdy nie wiadomo co tak naprawdę miało miejsce aby umożliwić ostateczny efekt u danej osoby. Pamiętajmy – to, że ktoś mówi że coś robi nie oznacza wcale że to robi. Słuchajmy przede wszystkim własnego organizmu – jeżeli nasze samopoczucie w deficycie jest kiepskie, oznacza to że najprawdopodobniej nasze spożycie kalorii jest zbyt niskie i może się to kiepsko skończyć.

Organizm jest w stanie uzyskać ograniczoną ilość kalorii z zapasowej tkanki tłuszczowej w ciągu doby, zbyt duży deficyt bez wspomagania farmakologicznego to zwyczajne martnotrawstwo tkanki mięśniowej (która dostarcza o wiele mniej energii niż tłuszcz na jednostkę wagi ale potrafi dostarczyć jej znacznie szybciej), czyli właśnie tego co pozwala nam wyglądać lepiej oraz – jak na złość – szybciej tracić wagę. Odpowiednikiem tego byłoby celowe obicie sobie stopy przed podejściem do maratonu – tylko utrudnia to dotarcie do mety.

 

A co z panem z tytułowego obrazka?

 

Kombinacja sterydów, leków, ogromnego deficytu kalorycznego i wielkiej porcji zawziętości. Bo nawet najlepszy koktajl chemiczny nie zastąpi konieczności przygotowywania posiłków i trzymania się reżimu treningowo-żywieniowego, bez czego każda utrata wagi zacznie szybko przypominać syzyfową pracę.

 

Do następnego razu!

 

– Konrad